Mimo że akwarystyka kojarzy się przede wszystkim z błazenkami Nemo i ewentualnie glonojadami, pasją Rafała są krewetki. Jak rozwinęła się w nim fascynacja tymi niepozornymi skorupiakami? Zaczęło się od klasycznie, od gupików. „W dzieciństwie lubiłem patrzeć na rybki w akwariach dziadków i rodziców. Oczywiście chciałem mieć też własne, ale ponieważ odstraszała mnie wizja wyciągania z niego martwych ryb, zdecydowałam się na krewetki, które wówczas były nowością na rynku” – opowiada Rafał.
Początkowo okazy wybierał po barwach: raz białą, raz żółtą, potem czerwoną. Po kilku próbach postanowił spróbować rozmnażania. Skompletował parkę i tak zaczęła się hodowla, która obecnie liczy całkiem pokaźną liczbę osobników różnobarwnych ras i odmian, z których większość Rafał uzyskał sam.
Z zaangażowaniem opowiada o swoich skorupiakach: „Bogactwo wzorów jest ogromne. Istnieją krewetki o jednolitym ubarwieniu całego ciała (np. rasy yellow fire, bloody mary, blue velvet), takie posiadające tzw. rysunek w postaci plamek i kropek, a nawet pasów przypominających te tygrysie (rasy blue tiger czy tangerine tiger) albo pszczele (czerwona i czarna odmiana bee)”.
Przewaga krewetek nad rybkami jest spora. Z ekonomicznego punktu widzenia najważniejsze jest to, że krewetki potrzebują mniej miejsca do życia. „Istnieją normy określające liczbę ryb, które mogą zamieszkiwać określonej pojemności akwarium. W przypadku krewetek nie ma takich regulacji. Mogą żyć w mniejszych zbiornikach o objętości około 10 l, a na takie znajdzie się miejsce w każdym mieszkaniu” – tłumaczy Rafał.
Fascynacja zwierzętami w ogóle, a akwarystyką w szczególe przywiodła go na studia do SGGW. Od zawsze chciał studiować coś związanego ze zwierzętami. „Myślałem o zootechnice, ale w roku, w którym rozpoczynałem studia, Wydział Nauk o Zwierzętach uruchomił nowy kierunek: hodowlę i ochronę zwierząt towarzyszących i dzikich. Postanowiłem więc spróbować tam i jestem bardzo zadowolony z tej decyzji” – opowiada.
Studia nie dały mu konkretnej wiedzy akwarystycznej, ale nie po to je wybrał. Zawdzięcza im wiele: ogólną orientację w zootechnice, możliwość spotkania fascynujących ludzi, zaczerpnięcia tego, co najlepsze z różnych dziedzin zoologii i poszerzenie horyzontów – a o to przecież chodzi w studiowaniu. Dlatego po obronieniu pracy magisterskiej planuje doktorat w Katedrze Żywienia i Biotechnologii Zwierząt. Będzie badał oczywiście krewetki.
Poza studiami i prowadzeniem hodowli krewetek akwariowych Rafał Maciaszek angażuje się w organizację wydarzeń związanych z akwarystyką. Jednym z nich, największym, są Warszawskie Dni Akwarystyki, które w tym roku odbędą się w ramach Dni SGGW 19 i 20 maja na Wydziale Nauk o Zwierzętach SGGW.
Pomysł na ich zorganizowanie wziął się z potrzeby: „W Warszawie brakowało takiego wydarzenia od czasów, gdy w 2011 roku odbyły się ostatnie duże targi akwarystyczne. Wiele organizacji próbowało stworzyć dla nich alternatywę, ale to zawsze były akcje jednorazowe”.
Dopiero Rafałowi udało się nadać WTA cykliczność. Impreza jest bezpłatna, skierowana zarówno do amatorów, jak i profesjonalistów. Zwolennicy naukowego podejścia mogą uczestniczyć w jedynej w Polsce konferencji naukowej poświęconej akwarystyce i ichtiobiologii. Ci, którzy wolą wrażenia wizualne, zachwycają się wystawą akwariów prezentujących biotopy z różnych stron świata i nawet najbardziej oryginalne gatunki: ryby podobne do węży (wężogłowy), arowany, płaszczki, pielęgnice, kolorowe krewetki i raki, gatunki zagrożone wyginięciem czy inwazyjne.
Rafał ma nadzieję, że jego dzieło będzie się rozrastać, a krewetki zyskają sympatię szerszego grona odbiorców. „Jeśli kogoś interesuje akwarystyka, to Warszawskie Dni Akwarystyki są imprezą dla niego. A jeśli kogoś nie interesują, to po wizycie na pewno zaczną” – dodaje. Jego przykład pokazuje też, że z niszowego hobby można zrobić swój sposób na życie. I co najważniejsze – nie żałować.
Opracowała: Katarzyna Wolanin