2 lutego – Światowy Dzień Mokradeł
Kilkadziesiąt lat temu uważano dzikie bagna za tereny nieprzydatne. Hydrotechnicy na niemal całym świecie pracowali nad ich osuszaniem i przerabianiem na przydatne gospodarczo łąki, pastwiska a nawet pola uprawne. Okazało się jednak, że bagno jako bagno ma o wiele większą wartość niż np. jako pole uprawne. Nie chodzi tu bynajmniej tylko o jego znaczenie przyrodnicze jako siedliska roślin czy zwierząt. Dlaczego bagna, a szczególnie torfowiska, są tak cenne, że rządy wielu państw przeznaczają olbrzymie środki na przywrócenie im „naturalności”, opowiada dr Mateusz Grygoruk z Zakładu Hydrologii i Zasobów Wodnych Wydziału Budownictwa i Inżynierii Środowiska SGGW, główny konsultant ds. hydrologii w projekcie restytucji torfowisk wysokich w Norwegii.
Świat wdepnął w bagno
Bagno, czyli obszar stale podmokły, budzi niezbyt dobre skojarzenia. Przez większość ludzi postrzegane jest jako nieprzydatne gospodarczo, niedostępne, mroczne i brzydko pachnące. Słowo „bagno” jest w wielu językach synonimem zepsucia, demoralizacji. Takie pierwsze skojarzenia nasuwające się w związku z tym obszarem powodują, że raczej nikt nie zechce mieszkać w jego pobliżu. W latach 50. i 60. XX wieku rządy państw we współpracy z hydrotechnikami prowadziły masową akcję osuszania bagien i zamieniania ich w tereny przydatne pod względem gospodarczym, przede wszystkim w łąki. Na początku wszystko szło jak najlepiej: pozyskane tereny okazały się bardzo produktywne, a mieszkańcy okolic osuszonych mokradeł odczuwali poprawę warunków produkcji siana. Niestety, tylko przez kilka pierwszych lat. Później okazało się, że pola uprawne stworzone na bagnach nie mają takiej zdolności utrzymania odpowiednich warunków geochemicznych do produkcji roślinnej jak gleby ciężkie. Żeby utrzymać ich żyzność, trzeba je bowiem bardzo intensywnie nawozić i kontrolować poziomy wody, co przez wiele lat czyniono. Utrzymanie cennych gatunków traw stawało się zatem coraz kosztowniejsze. Z czasem w wielu miejscach okazało się, że koszty utrzymania osuszonych torfowisk - zarówno przyrodnicze, jak i ekonomiczne - były zbyt wysokie w stosunku do zysków, jakie można uzyskać z ich utrzymania. Osuszone bagna tracą bowiem większość ze swych pierwotnych funkcji, takich jak akumulowanie znacznych ilości węgla, zatrzymywanie wody i tworzenie unikalnych warunków życia dla specyficznych gatunków roślin i zwierząt. Wraz z rozwojem cywilizacyjnym i adaptacją polityki rolnej do zmian klimatu to właśnie te pierwotne funkcje bagien mają coraz wyższą wartość.
Wartość bagien rośnie
Metr kwadratowy dobrze zachowanego torfowiska może zakumulować rocznie około 1 kg dwutlenku węgla. Jak to działa? „Rośliny, rosnąc, pobierają dwutlenek węgla w procesie fotosyntezy. Gdy na terenach bagiennych jest odpowiednio wysoki poziom wody, rosnące tam rośliny po zakończeniu okresu wegetacji obumierają i rozkładają się w warunkach beztlenowych. Węgiel zakumulowany w roślinach, przy deficycie tlenu w profilu glebowym, zostaje więc wbudowany w torf. W ten sposób powstaje nowa warstwa torfu. Szacowano, że choć torfowiska zajmują jedynie około 2% powierzchni lądów, akumulują około ¼ światowego węgla zgromadzonego w ekosystemach. To niemal dwa razy więcej niż lasy” – mówi dr Mateusz Grygoruk.
W Antropocenie korzystny czas dla bagien nastał wraz z wejściem w życie Protokołu z Kioto (2005 r.) – międzynarodowej rezolucji uzupełniającej Ramową Konwencję ONZ w sprawie zmian klimatu. Dostrzeżono, że rola bagien w akumulacji dwutlenku węgla może zostać wykorzystana w ocenie bilansu węgla różnych krajów. Wprowadzono tzw. „carbon credits”, których cena co prawda ulega dynamicznym zmianom, jednak pozwala na przykład na wycenę roli bagien w sekwestracji węgla. Przy ostrożnych założeniach ilości akumulowanego przez dobrze zachowane torfowisko dwutlenku węgla można ocenić, że wartość bagna o powierzchni 10 hektarów wynosi około 10 000 zł rocznie. A to tylko jedna z wielu funkcji bagien, które da się wycenić. Nic więc dziwnego, że państwa uprzemysłowione są bardzo mocno zainteresowane przywróceniem świetności osuszonych kilkadziesiąt lat temu bagien. Ich rekultywacja nie jest jednak taka prosta.
Przede wszystkim – bagno bagnu nie równe. Nie ma praktycznie możliwości utworzenia bagna w zupełnie nowym miejscu, gdyż wszystkie rodzaje bagien zależą głównie od unikalnych warunków hydrogeologicznych i hydrologicznych. Co więcej, w ciągu roku powstaje średnio zaledwie milimetrowa warstwa torfu. Aby utworzył się pokład o grubości metra, potrzeba więc około tysiąca lat. W tej sytuacji nie pozostaje nic innego, jak ponownie nawadniać osuszone kiedyś tereny, których tradycyjne użytkowanie rolnicze staje się nieopłacalne lub przyrodniczo szkodliwe. Tu zaczynają się problemy, zwłaszcza na obszarach, gdzie przez wiele lat były pola uprawne. „Na niegdyś użytkowanych i nawożonych torfowiskach, które przesuszono pod kątem produkcji rolnej, znaczna część fosforu pochodzącego z nawozów została zmagazynowana, głównie w związkach z żelazem, w głębszych warstwach gleby. Gdy przesuszona gleba zostanie powtórnie uwodniona, na przykład w wyniku zatamowania odpływu z systemu melioracyjnego, żelazo ulega redukcji, co prowadzi do uwolnienia fosforu. Rozpuszczalne w wodzie frakcje tego pierwiastka stają się dostępne dla roślin, które jako pierwsze dostosowują się do „nowych-starych” warunków wodnych. Niestety, nie są to zwykle najcenniejsze gatunki torfowiskowe, które w warunkach wysokiej eutrofizacji zostają zdominowane - np. w konkurencji o światło - przez gatunki, które w warunkach wysokiego uwilgotnienia i wysokiej zawartości substancji odżywczych czują się bardzo dobrze (np. pałka szerokolistna). W restytucji torfowisk należy więc uważać, by nie wylać dziecka z kąpielą. Co więcej, „uruchomione” fosforany z takich nieostrożnie uwadnianych torfowisk trafiają do najbliższej rzeki lub jeziora. Powoduje to nadmierne zarastanie zbiorników wodnych roślinnością, co prowadzi do zmiany warunków przyrodniczych w ekosystemach wodnych. Nadmierny rozwój roślinności w rzekach skutkuje także podniesieniem stanów wody, co niejednokrotnie kończy się powodzią. Celem pracy hydrologów i ekologów pracujących przy rekultywacji bagien jest właśnie ograniczenie tych negatywnych skutków do minimum” – mówi dr Mateusz Grygoruk. W Polsce na szczęście mamy niewiele tego typu problemów. Z jednej strony, w naszym kraju nie renaturyzuje się jeszcze torfowisk na szeroką skalę. Z drugiej zaś, osuszone bagna zamieniano u nas głównie w łąki, a nie w pola uprawne – ich restytucja, choć wymagająca, jest łatwiejsza.
Ogień i woda
Chociaż źle przeprowadzony proces rekultywacji bagna może mieć – jak każda terapia – skutki uboczne, trzeba mieć świadomość, że obszary te w naturalnych warunkach są bardzo istotnym elementem ochrony przeciwpowodziowej. „Bagna są w stanie akumulować olbrzymie ilości wody. Przykładowo bagna w Dolinie Biebrzy w okresach typowych wezbrań wiosennych gromadzą na powierzchni terenu oraz w wierzchniej warstwie profilu glebowego ilości wody porównywalne z największymi zbiornikami retencyjnymi w Polsce. Metr sześcienny torfu może zawierać nawet 900 litrów wody! Dostrzeżono, że rozległe obszary bagiennych równin zalewowych są jedną z niewielu naturalnych metod przeciwdziałania powodziom i skutkom suszy. Dzięki bagnom woda dłużej pozostaje w tzw. „małym obiegu”, zasilając i krążąc w lokalnych ekosystemach. Ma to szczególne znacznie w krajach o niskich zasobach wodnych, do których należy Polska. Podobnie jak w przypadku „carbon credits”, udało nam się ocenić, że wartość wody akumulowanej przez bagno również ma wymiar ekonomiczny. Retencja (zatrzymanie) na mokradłach 1 m3 wody to w Polsce wartość około 2 zł w skali roku. Badany przez nas fragment doliny Biebrzy każdego roku w okresach wezbrań zalewowych retencjonuje średnio około 10 mln m3 wody. Hektar łąki zalanej 20 cm warstwą wody przez 2 miesiące w roku to wartość retencji na poziomie 1000 zł w skali roku. Badania naszego Zakładu stanowią początek rozważań nad wprowadzeniem tzw. „dopłaty retencyjnej” dla rolników pozwalających na okresowe zalewanie swych łąk położonych w dolinach wylewających rzek” ” – mówi M. Grygoruk.
Za restytucją bagien przemawiają również inne argumenty – osuszone stanowią zagrożenie pożarowe. Jak duże, mogliśmy się przekonać w 2010 r., kiedy dym z wielkich pożarów osuszonych niegdyś torfowisk położonych 200 km na wschód od Moskwy, docierał przez kilka kolejnych dni do centrum rosyjskiej stolicy. Po tym incydencie szybko podjęto decyzję o powtórnym uwodnieniu osuszonych i nieużytkowanych już torfowisk tego regionu.
Żywe, a więc akumulujące węgiel torfowiska, to również szansa dla nowoczesnej produkcji rolnej. W Niemczech wprowadza się stopniowo „paludikulturę”, która polega na uprawianiu na dobrze zachowanych bagnach specyficznej roślinności, np. trzciny, którą można z powodzeniem wykorzystać do różnych celów (jako budulec lub do produkcji biogazu). Efektywne korzystanie z torfowisk wcale nie wymaga więc ich degradacji.
Bagno a miejski smog
Bagno na pewno jest w stanie wchłonąć znaczne ilości dwutlenku węgla, akumulować węgiel i retencjonować wodę. Przyczynia się więc do poprawy jakości powietrza na danym obszarze. To jednak za mało, żeby w znaczący sposób zmniejszyć duszący wielkie aglomeracje smog. Na przykład w pobliżu Warszawy zachowanych w dobrym stanie torfowisk nie ma prawie wcale. „Rekultywacja bagien może pozytywnie wpłynąć na jakość powietrza, choć ze względu na efekt skali nie należy się tu spodziewać znaczącej poprawy. Poza wymiernymi korzyściami płynącymi z akumulacji węgla obszary te pełnią także ważne funkcje przyrodnicze i krajobrazowe – przede wszystkim są siedliskiem licznych gatunków roślin i zwierząt związanych z tym konkretnym ekosystemem. Warto więc dbać o bagna i je polubić. Mamy już bowiem doświadczenie, że ich osuszanie w większości przypadków przynosi w dłuższej perspektywie znacznie więcej szkody niż pożytku” – mówi M. Grygoruk.
Redakcja: Anna Ziółkowska
Konsultacja merytoryczna: dr Mateusz Grygoruk, Zakład Hydrologii i Zasobów Wodnych Wydziału Budownictwa i Inżynierii Środowiska SGGW