Ludzie zaczynają tracić zaufanie do firm farmaceutycznych i produkowanych przez nie środków, czego przykładem jest wzrost siły ruchów antyszczepionkowych. Od kilku lat spada także prestiż zawodu lekarza. Pacjenci, dowiadując się z mediów o sposobach współpracy lekarzy z producentami leków, nabierają obaw, czy przepisywane im medykamenty są rzeczywiście najlepszym dla nich sposobem leczenia, czy może doktorom chodzi o to, by dostać prezenty za wypisanie odpowiednich recept.
Firmy farmaceutyczne na wiele różnych sposobów próbują wpływać na to, co lekarze przepisują - od wręczania drobnych gadżetów z nazwą firmy lub logo leku, przez próbki leków, sponsorowanie posiłków, płacenie opłat konferencyjnych po zatrudnianie doktorów przy różnego rodzaju badaniach. Na tę współpracę od wielu lat przeznacza się olbrzymie fundusze. Jest to bowiem dobra inwestycja, która bezpośrednio przekłada się na zyski producentów. Tymczasem lekarze często nie są świadomi wpływu, jaki wywierają na nich firmy, i zaprzeczają, że przekaz marketingowy ma wpływ na podejmowane przez nich działania medyczne. Światowe badania jednak pokazują, że ten wpływ jest!
Głównym celem działań handlowców są lekarze, ale nie tylko. Okazuje się, że bardzo często firmy farmaceutyczne nawiązują relacje także ze studentami medycyny. Jaki mają w tym cel? Czy takie spotkania mają znaczenie dla metod leczenia, jakie w przyszłości będą stosować młodzi lekarze?
Dr Marta Makowska z Wydziału Nauk Społecznych SGGW przeprowadziła badanie wśród studentów Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego i czterech szkół medycznych z Filadelfii w USA dotyczącego ich kontaktów z producentami leków. Z badań wynika, że w Polsce studenci medycyny spotykają się z większą liczbą form marketingu farmaceutycznego niż amerykańscy, a ponadto otrzymują od nich słabszą edukację nt. relacji z przemysłem farmaceutycznym.
Tabela 1.
Kontakt studentów medycyny w Polsce i USA z przedstawicielami przemysłu farmaceutycznego.
Źródło: Makowska, M. 2015. Biznes idzie do szkoły. Marketing farmaceutyczny skierowany do polskich i amerykańskich studentów medycyny. „Prakseologia” 157 (1), s. 134.
Każdy kij ma dwa końce
Kontakty między lekarzami a przedstawicielami firm farmaceutycznych zdają się być nieuniknione, bowiem to producenci mają największą wiedzę o wytwarzaniu leków i ich skutkach ubocznych. Tym argumentem często usprawiedliwiana jest obecność producentów w szkołach medycznych. Sytuacja idealna to taka, kiedy studenci medycyny i lekarze otrzymują od firm farmaceutycznych tylko prawdziwe i rzetelne informacje na temat produktu danej firmy. Rzeczywistość bywa, niestety, inna. Firmy farmaceutyczne działają bowiem dla zysku (trudno się im zresztą dziwić). Rzeczywisty przekaz, który trafia do medyków, ma często charakter czysto marketingowy – jego celem jest pokazanie, że dany produkt jest lepszy od tego, który sprzedaje konkurencja. Budowanie silnej marki w tym przypadku wymaga pozyskania jak największej liczby lojalnych pośredników. Lekarze, często nieświadomie, stają się najskuteczniejszymi handlowcami firm farmaceutycznych. W końcu to oni swoją wiedzą i autorytetem powodują, że pacjent nabywa konkretny lek. Walka między firmami farmaceutycznymi o pozyskanie sobie medyków bywa zaciekła. Dowodem tego jest fakt, że koncerny wydają olbrzymie środki na działania marketingowe wśród studentów medycyny, którzy nie mogą jeszcze wypisywać recept i nie generują zysków. Przyszli lekarze już na wczesnych etapach kształcenia przyzwyczajani są do jakości produktów oferowanych przez konkretną firmę, co ma zaowocować w przyszłości.
Czy można temu zjawisku w jakiś sposób przeciwdziałać?
Student kontra doświadczony manipulator
Z badań wynika, że istotne znaczenie w edukacji przyszłych lekarzy ma wskazanie im sposobów szukania rzetelnych, sprawdzonych i wolnych od marketingowej manipulacji informacji o lekach, a także uodparnianie ich na zabiegi stosowane przez specjalistów z firm farmaceutycznych. W USA taka wiedza to istotny element programu studiów. Od 2008 r. trwają tam starania różnych organizacji, by ograniczyć wpływ marketingu farmaceutycznego na uczelniach medycznych. Poszczególne amerykańskie uczelnie wprowadzają coraz surowsze regulaminy w kwestiach dostępu przedstawicieli przemysłu do swoich studentów, wykładowców i personelu. Niektóre nawet zakazały wchodzenia przedstawicielom medycznym na swój kampus. Kładzie się też coraz większy nacisk na właściwą edukację przyszłych lekarzy. W Polsce kontakty studentów medycyny z firmami farmaceutycznymi nie są w żaden sposób formalnie regulowane. Można powiedzieć, że jest to temat zaniedbany.
Tabela 2.
Wiedza w kwestii kontaktów z firmami farmaceutycznymi. Porównanie odpowiedzi polskich i amerykańskich studentów ostatniego roku
Źródło: Makowska, M. 2015. Biznes idzie do szkoły. Marketing farmaceutyczny skierowany do polskich i amerykańskich studentów medycyny. „Prakseologia” 157 (1), s. 138.
Więcej na temat współpracy producentów leków z adeptami medycyny, form kontaktów między nimi oraz wiedzy studentów o poprawnych zachowaniach w relacjach z przemysłem w artykule dr Marty Makowskiej „Biznes idzie do szkoły. Marketing farmaceutyczny skierowany do polskich i amerykańskich studentów medycyny”, który można przeczytać tutaj: http://cejsh.icm.edu.pl/cejsh/element/bwmeta1.element.desklight-83c07289-549f-4a87-92c3-7332fc7933c5, Szerzej także w książce – dostępnej tu: https://www.academia.edu/20849320/Etyczne_wyzwania_relacji_student%C3%B3w_medycyny_z_przemys%C5%82em_farmaceutycznym_Studium_por%C3%B3wnawcze_sytuacji_w_Polsce_i_USA
Redakcja: Anna Ziółkowska
Współpraca: dr Marta Makowska